Data treningu: 14.08.2013 r.
Koń: Roi D'or
Jeździec: Yaqui
Rodzaj treningu: skokowy
Czas treningu: 9.00
I know, how I feel when I'm around you,
I don't know, how I feel when I'm around you,
Around you.
Słowa piosenki nie zadziałały na mnie od razu, jednak po paru minutach podniosłam się z łóżka. Miło się wstaje do dobrej piosenki - pomyślałam. Jak na mnie obudziłam się dość wcześnie, za wcześnie. Mimo wszystko postanowiłam ten dzień porządnie wykorzystać, a nie przeznaczyć go na spanie. W głowie miałam już pomysł na dzisiejszy ranek. Postanowiłam najpierw wziąć Roi D'or-a na trening skokowy, a później zabrać My Mosquito w teren. Szybko uporałam się z porannymi czynnościami i udałam się do stajni. Nie które konie zarżały na mój widok, niektóre na przykład Roi nie zwróciły na mnie uwagi i dalej pałaszowały siano.
Cześć Roi - podeszłam pod kraty boksu ogiera.
Dopiero wtedy kuc wyjrzał i zarżał mi cicho na powitanie. Pogłaskałam go po szyi i udałam się do siodlarni. W stajni było pusto, jedynie od czasu do czasu pojawiał się jakiś stajenny. Szczerze to nie ma się co dziwić, kto o 9 rano jest już w stajni? Poczułam dumę iż to ja byłam tą osobą. Zabrałam sprzęt i udałam się w kierunku Roi-a. Wyprowadziłam go z boksu i zaczęłam czyszczenie. Ogier nie był brudny ale mimo to czyszczenie zajęło mi dobre 15 minut. Następnie założyłam na niego łezkę Next Generation anthrazit, podkładkę Mattes oraz siodło Prestige Paris. Nibieski kantar Eskadron Next Generation z najnowszej kolekcji przesunęłam na szyję konia. Nasunęłam na pysk ogiera ogłowie z opadającym naczółkiem pokrytym gęstym rzędem ozdobnych srebrnych kryształków. Pozostało mi tylko nałożyć ochraniacze i koń był gotowy do treningu. Wyprowadziłam Roi'a na halę, opuściłam strzemiona, dociągnęłam popręg i wsiadłam na kuca. Przeszkody na szczęście były ustawione już wcześniej w krótki parkur.
Ruszyłam energicznym stępem na luźnej wodzy. Stępowałam tak około 10 minut więc uznałam, że koń w tym chodzie jest już wystarczająco dobrze rozgrzany. Przyłożyłam mocniej łydki do boków konia i ruszyliśmy kłusem. Wykonywałam bardzo duża ilość przejść stęp-kłus, kłus-stęp czy kłus-zatrzymanie. Dzięki temu ogier rozluźnił się i lekko zszedł z głową. Wjechałam na ósemkę. Pierwszą jej część przejeżdżałam kłusem pośrednim natomiast drugą kłusem zebranym. Na środku robiłam zatrzymanie i ruszenie kłusem. Kuc bez żadnych problemów poradził sobie z tym ćwiczeniem, bardzo ładnie się wyginał i angażował. Zmieniłam kierunek i wykonałam podobne ćwiczenia w drugą stronę. Do tego dorzuciłam jeszcze drągi. Zdecydowanie uwielbiam jak ten kuc przez nie przechodzi...przelatuje! Odczuwałam, że drągi znacznie ożywiły kuca i zachęciły go do dalszej pracy. Roi nawet w nie nie puknął. Zadowolona poklepałam go po szyi. Wjechałam na koło i tam ruszyłam spokojnym galopem. Wyjechałam na całość hali. Pierwsze kółko przejechałam tym samym tempem. Podczas drugiego okrążenia skupiłam się na dodaniu na długiej ścianie i skróceniu na krótkiej. Zmieniłam kierunek poprzez zwykłą zmianę nogi i powtórzyłam ciąg ćwiczeń w drugą stronę. Roi bardzo dobrze wykonywał wszystkie moje polecenia, więc nie męczyłam go dłużej w galopie. Przeszłam do stępa i podałam smakołyk kucowi.
Parkur wyglądał tak >
Zaczęłam od rozgrzewki na stacjonacie z trzema drągami przed. Kucyk jak zawsze bardzo ambitnie pokonywał niewysoką przeszkodę. Nie wiem co trzeba mu by było ustawić, żeby zrzucił lub chociaż puknął. Aby lepiej go rozgrzać najechałam na 85 cm stacjonatę po łuku z obydwu stron. Dał się doprowadzić idealnie i wszystko pasowało.
Dobry koń!- krzyknęłam zadowolona. Kucyk z radości obniżył głowę i bryknął. On po prostu podzielał moją radość.
Pozostałam w galopie, a w głowie miałam trasę parkuru. Jechałam optymalnym tempem, nie za wolno, ale też bez pędzenia. Na pierwszy odstrzał padła stacjonata z trzema drągami. Pokonana rzecz jasna bezbłędnie. Już w locie musiałam pokazać Roi'owi kierunek, ponieważ było tam dość ciasno. Przesunęłam ramiona lekko w tył, mocno usiadłam w siodle i wyjechałam 2 fule na prosto i 4 na ukos. Przed nami stał niebieski okser, ale kolory te w ogóle nie wzruszyły Dora'a. Ostre lądowanie na prawą nogę. Spokojnie wyjechałam zakręt i dopiero przy ścianie zaczęłam skręcać na fioletową stacjonatę.
- Jeden, dwa trzy, cztery, pięć. Pasuje!- krzyknęłam.
Roi prawidłowo się wybił i bezbłędnie przeskoczył.
Teraz chyba najgorszy i najtrudniejszy moment. Muszę wyjechać zakręt niemalże pod kątem prostym.-pomyślałam.
Koń już był ustawiony w lekki łuk. Wyjechałam dwie foule prosto i dopiero przy trzeciej zaczęłam go mocno wykręcać. Roi D'or przeniósł cały ciężar ciała na zad i energicznie pogalopował do przodu. Przed samą przeszkodą coś się w nim jednak zmieniło i przyczaił się do oksera. Nie powiem okser był trudną przeszkodą jak na takie ciasne najazdy, ponieważ wymagał od konia rozciągnięcia się oraz mocnego wybicia, ale zachowanie kuca zdziwiło mnie. Czułam jak bardzo nie chciał skoczyć tej przeszkody, ale mimo wszystko ją skoczył. Wysadził ogromny zapas. Nie spodziewałam się tego i lekko zachwiałam się w siodle. Przeszłam do niższego chodu i poklepałam kuca. W tym momencie uświadomiłam sobie co było nie tak z tym okserem. A mianowicie Roi D'or bardzo nie lubi różowych przeszkód, wręcz się ich boi.
Czy ta zależność wynika z tego że jest ogierem? Dobra teoria. - zaśmiałam się w myślach.
Bezzwłocznie ruszyłam galopem na tę przeszkodę. Kucyk miał teraz dłuższy najazd i więcej czasu do namysłu. Przed okserem zaczął spływać w bok, uważnie się mu przyglądając. Zatrzymałam go i podprowadziłam pod okser. Ogierek powąchał go i wyglądał jakby już się nie bał. Najechałam powtórnie. Delikatna łydka tuż przed skokiem dodała mu odwagi. Wręcz za dużo odwagi, ponieważ od razu po wylądowaniu bryknął. Wypadły mi strzemiona, ale udało mi się szybko przejść do kłusa. Pochwaliłam kucyka i zaczęłam stępować, aby wysechł.
Po występowaniu odstawiłam konia do stajni i schłodziłam mu nogi. Udałam się do siodlarni w celu odłożenia sprzętu. Tam niespodziewanie zastałam Deidre.
- O czeeść! Myślałam, że wrócisz później z tego koncertu, a już na pewno nie spodziewałabym się, że o tej godzinie pójdziesz do stajni. - powiedziałam.
Dziewczyna przywitała się ze mną i zaczęła zaczęła zdawać relacje z występu zespołu SOAD. Słuchałam jej bardzo uważnie, ponieważ też chciałam na owe wydarzenie pojechać. Na koniec spytała mnie jak trening.
- Świetnie! W większości pasowało, a Roi wręcz latał nad przeszkodami. Na prawdę będzie z niego świetny kuc. Za kilka lat widzę go w konkursach 130 cm! - zrelacjonowałam jazdę z ogromnym zadowoleniem.
Następnie razem wyszłyśmy na stajenny korytarz, szybko podbiegłam do Roi'a i dałam mu marchewkę. Zdecydowanie miłe rozpoczęcia dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz