sobota, 21 września 2013

Data treningu: 21.09.13 r
Koń: Cookie Monster, Roi D'or, Rousseau D'elle NH
Jeździec: Yaqui Kenvetch, Deidre Griffiths, Jace Nilsson
Rodzaj treningu: Konsultacje skokowe z Ianem Millarem
Godzina: 11:00

Opis:
- Roi przestań się tak wiercić!- powiedziałam do kuca, który już po raz czwarty próbował mi wyrwać szczotkę z ręki.
- Musisz się ładnie prezentować na konsultacjach, więc wytrzymaj- powiedziałam  podejmując kolejną próbę wyczesania grzywy kuca.
- Deidre!- Yaqui wpadła co boksu zdyszana.- O której mamy mieć trening z Ianem?
- Jeżeli jakiś cudem znajdziesz pana Millara to teoretycznie trening mamy za 10 minut - odparłam.
- On jeszcze nie przyjechał? - zdziwiła się dziewczyna.
- Jak zwykle sie spóźnia- mruknęłam pod nosem. - A ty zamiast panikować lepiej byś sobie sprowadziła Cookiego z padoku i wyczyściła.
- Oj tam on zawsze jest czysty, przecież wiesz, że ten koń prawie nigdy się nie tarza.- Yaqui machnęła ręką.
- No nie wiem- odparłam i już miałam coś dodać, lecz uprzedził mnie Jace, który nam oznajmił, że nasz trener przyjechał. Wyszliśmy wszyscy przed stajnie i powitaliśmy naszego nieogarniętego instruktora.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zabłądziłem na drodze życia - uśmiechnąl się pan Millar.
- Sucho Ian- rzucił Jace. Roześmialiśmy się, po czym Yaqui oznajmila, że idzie ściągnąć Cookiego z padoku a my z Jacem posziliśmy do stajni osiodłać Rosseau i Roiego. Właśnie zakładałam na kuca czaprak z Tekny, kiedy uszyszałam stukot końskich kopyt.
- Zabije tego konia!- wycedziła Yaqui przez zęby. Gdy zobaczyłam Cookiego całego w błocie wybuchnęłam śmiechem, a po chwili przyłączył sie do mnie Jace.
- Hahaha bardzo śmieszne. Ciekawe jak teraz doczyszcze tego konia.- Yaqui sięgnęła po szczotkę.
- W końcu wiesz.. Cookie nigdy sie nie tarza- przytoczyłam jej słowa a w odpowiedzi dziewczyna popatrzyła na mnie złowrogo.
- To do zobaczenia na hali Yaqui, wiesz, że trener nie lubi kiedy ktoś się spóźnia.- Jace ruszył z klaczą przez stajenny korytarz.
- Sam by sie lepiej nauczył punktualności- powiedziała dziewczyna w odpowiedzi.

Gdy dotarliśmy na hale, Ian ustawiał drążki.
- Dzisiaj się skupimy na ćwiczeniach na drągach. Jutro skoczymy coś ambitniejszego. A gdzie jest Banan?- zapytał nas, kiedy podciągaliśmy popręgi.
- Zabłądziła na drodze życia- odparłam a Millar popatrzył na mnie jak na idiotkę.Zaczęliśmy wraz z Jacem stępować, lecz po chwili na hale weszła Yaqui, ciągnąc za sobą Cookiego, który był na jedej stronie cały żółty.
- Przepraszam za spóźnienie, ale miałam problemy techniczne z Cookim...- zaczęła, gdy w tej samej chwili Rousseau przestraszyła się czegoś, wierzgnęła i uskoczyła gwałtownie w bok. Jace, który nie był na to przygotowany poleciał na bok. Wypadły mu strzemiona i chłopak był zmuszony zawiesić się na szyi klaczy, aby nie spaść. Ta w odpowiedzi na to zniżyła ją do dołu. Jace ześlizgnął się jeszcze bardziej, co wyglądało bardzo komicznie.
- Hmm.. Jakby to powiedzieć? Moje pierwsze wrażenie o tej grupie... Jesteście bandą idiotów- skomentował wszystko Ian i wrócił do układania drągów. Gdy już wszyscy skończyliśmy stępować bez większych przygód pan Millar rozkazał zacząć rozgrzewkę w kłusie.
- Pamiętamy o tym, aby ten kłus był dynamiczny i płynny.- powiedział trener. Cookie i Roi szybko przyjęły wędzidło i zaczęły dobrze reagować na pomoce, lecz Rousseau walczyła z ręką Jace'a.
- Widzę, że wcielony diabełek w tej waszej nowej klaczy.- powiedział Ian.- Ale spokojnie, jeszcze będą z niej konie. Widać po niej, że będzie ambitna.
Klacz po kilku woltach trochę opuściła głowę i jej chód nie był już tak sztywny. Po kilku wydłużeniach w kłusie trener rozkazał nam najechac na drągi po kole.
- Pamiętamy aby konie szły wygięte i pilnujemy tempa. Mocno przykładamy łydki i patrzymy do przodu.
- Ian serio? Przecież my wiemy o takich podstawach- skomentowała Yaqui.
- Mówię wam to, ponieważ wy tego nie rozumiecie, wy jedynie myślicie, że rozumiecie, ale nie jest to tym samym czym prawdzie rozumienie. Rozumiecie?-  powiedział Ian.
- Rozumiem, że nie zrozumiemy tego co nam próbujesz przekazać- zaśmiałam się. Wszystkie konie nie miały większych problemów z tym ćwiczeniem, więc trener pokazał nam o co chodzi w następnym ćwiczeniu przez drągi, które były ułożone tak >
- Jedźcie tak, jakbyście chcieli wyprzedzić myślą kolejną ćwiartkę okręgu. Wszystko planujemy wcześniej.Ponieważ większość koni ma jedną stronę mniej elastyczną od drugiej, musicie więcej pracować nad utrzymaniem wygięcia ciała konia w tym kierunku.- tłumaczył nam Ian. Roi z Cookim chętnie i bez większych problemów wykonały ćwiczenie, natomiast Rousseau szła sztywno i nie chciała się wygiąć. Dopiero po drugim przejechaniu ćwiczenia klacz przejechała płynniej.
- Dobrze Jace. Pamiętajcie, że na niej trzeba być cierpliwym. Spokojnie i do przodu. Po prostu potrzebuje czasu. Teraz czas na drugie ćwiczenie.- powiedział trener i wskazał na sekwencję z niebieskich drągów ułożonych tak: >
Najpierw jeździliśmy to w kłusie, natomiast później do tego doszły przejścia i zatrzymania.
- Przejścia maja być płynne i sublelnie użyte pomoce! Macie koniom jasno przekazać czego od nich oczekujecie! Macie się z nimi zgrać. To rzejście poprawi waszą komunikację z nimi, aby większość robiły od dosiadu a nie wodzy. Wodza ma dzialać w 10 %. - tłumaczył na trener, a my jego wskazówki staraliśmy zastosować w praktyce. Gdy wkończyliśmy ćwiczenie w kłusie postępowaliśmy 5 minut a następnie zaczęliśmy galopować. Najpierw po całej hali 2 okrążenia a potem doszły wolty, serpentyny, przejścia, ósemki, zamiany kierunku, lotne zmiany nogi a przy tym pracowaliśmy nad płynnością i nad tym, aby koniec jak najlepiej reagowały na dosiad i łydki. Dodatkowo dochodziło rozluźnienie i wyginanie. Rousseau parę razy wierzgnęła, lecz pod koniec opuściła głowę i się cała rozluźniła. Bardzo dobrze reagowała na pomoce ze strony Jaca.
- Okej, teraz jedziemy podwyższone drągi z galopu.! Ma być to płynne i w rytmie!- rozkazał trener. Żadne konie nie mialy z tym problemu, więc pare razy przećwiczyliśmy ćwiczenia na drążkach, tylko tym razem w galopie. Gdy poprawiliśmy błędy i okiem trenera trening wypadl pozytywnie, przeszliśmy do stępa i poluźniliśmy koniom wodze.
- Popatrz Jace jak Rousseau teraz fajnie szła. Trochę cierpliwości i pracy i robi się z niej porządna kobyła. Zobaczymy jak jutro pójdzie jej na skokach- odparł trener i zaczęliśmy rozmawiać nad przeszłością  i przejściami klaczy.
- Okej dziękuje za trening! Równo o 12:30 chcę was widzieć z Capitolem i Lusse! Tylko nie spóźniać mi sie proszę! - powiedział trener.
- Wiesz co Ian? Brakowało nam cię- zaśmiała się Yaqui. Ruszyliśmy z końmi do stajni, rozsiodłaliśmy je, schłodziliśmy nogi i daliśmy po smakołykach. Następnie udałam sie z Yaqui przygotować kolejne konie na trening.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz