niedziela, 11 sierpnia 2013

Data treningu: 11.08.13 r
Koń: Roi D'or i Hypnotize
Jeździec: Yaqui i Deidre
Rodzaj treningu: teren
Czas treningu: 19:00

Opis:
Gdy skończyłam czyścić ostatnie kopyto Hypnotize, odetchnęłam z ulgą, że to już koniec całego czyszczenia.
- Trzeba było się jeszcze bardziej wytarzać koniu- powiedziałam do niej a ona tylko trąciła mnie swoim nosem.  Nagle usłyszałam stukot kopyt i gdy się odwróciłam to zobaczyłam Yaqui prowadzącą Roiego.
- Widzę, że nie tylko mi został dzisiaj koń do jazdy. To bardzo dobrze się składa- powiedziała do mnie współlokatorka.
- Co masz na  myśli?
- Pojedziemy w teren nad Pacyfik na zachód słońca- Yaqui zrobiła bananowy uśmiech.
-  Jestem za! - odpowiedziałam - to pośpiesz się i za 10 minut wyjazd. - Yaqui kiwnęła głową a ja zajęłam się siodłaniem klaczy.

Wyprowadziłyśmy konie przed stajnie, podciągnęłyśmy popręgi i wsiadłyśmy. Roi zaczął rżeć przy Hypnotize i przestępować z nogi na nogę.
- Prrr szalony- zaśmiała się Yaqui. Ruszyłyśmy stępem przez polną drogę prowadzącą do lasu. Roi jeszcze przez chwile głupiał, ale gdy wyjechał na konia czołowego to się uspokoił. Hypnotize szła ochoczo do przodu, zaciekawiona rozglądając się dookoła.  Za parę minut wjechałyśmy do lasu i zaczęłyśmy kłusować. Roi jednak stwierdził, że jemu bardziej będzie odpowiadał galop. Yaqui musiała dołożyć wszelkich starań, żeby jednak utrzymać kłus. Hypnotize widząc, że jej towarzysz jest bardzo żywiołowy sama zaczęła pędzić chcąc wyprzedzić Roiego. Dopiero po chwili szły grzecznie nie wariując. Wjechałyśmy w prawo, gdzie ścieżka była dość kręta. Po chwili wjechałyśmy pod górkę na szerszą i prostą drogę, która aż zachęcała do galopu.Tak też zrobilyśmy. Roi przy zagalopowaniu rozkręcił się i ruszył ochoczo do przodu. Yaqui siadła mocniej w siodło i wysiedziała serię baranków. Wykorzystując tą chwilę nieuwagi, pogoniłam Hypnotize i wyjechałam na czoło.
- Deidre ćwoku co ty robisz?!- usłyszałam za sobą krzyk Yaqui, lecz zanim się obejrzałam Roi śmignął mi przed oczami pędząc prosto przed siebie.
- Sory zapomniałam, że Roi nie może iść z tyłu bo się będzie ścigał- powiedziałam, lecz Yaqui była za daleko by to usłyszeć. Przyłożyłam łydkę Hypnotize aby nadążyć za ogierem. Galopowałyśmy dotąd, aż droga się nie skończyła wtedy przeszłyśmy do stępa.
- Roi  ty mnie chcesz chyba zabić. - powiedziała Yaqui a ogier jakby na złość uskoczył w bok, wystraszony patrząc między drzewa. Dziewczyna tylko głośno westchnęła. Stępowałosmy kilka minut rozmawiając o zbliżających sie zawodach. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy wyjechałysmy z lasu na rozległą łąke. Ruszyłyśmy kłusem. Konie szły równo a trawa była tak wysoka, że aż sięgała im pod brzuch.
- Zaraz będzie Pacyfik- powiedziałam. Po chwili dojechałyśmy do klifu. Pognałam Hypnotize, która zawachała się i cofnęła do tyłu.
- Patrz jak to robią zawodowcy- Yaqui dumnie wyjechała przede mnie a Roi nawet sie nie zawachał i zszedł z klifu. Dodało to odwagi Hypnotize, która ruszyła za ogierem niepewnie.
- Dobra dziewczynka- powiedziałam do niej. Gdy zjechałyśmy na dół od strony oceanu powiało na nas chłodniejsze powietrze. Nawet się nie zastanawiając wjechałyśmy do Pacyfiku i stępem ruszyłyśmy wzdłuż plaży.
- Zaraz zajdzie słońce- powiedziała Yaqui z zachwytem wpatrując sie w ocean. Oglądałyśmy chwilę zachód słońca.
- Dobra, bo czas nam leci. Co ty na mały wyścig?-  zapytala z ożywieniem Yaqui.
-  Niech będzie. - ustawiłyśmy się na starcie i ruszyłyśmy szybkim galopem. -Kto ostatni ten stawia! - krzyknęłam do niej i mocno przyłożyłam łydkę Hypnotize a klacz przyśpieszyła. Przez jakiś czas jechałyśmy równo, lecz później udało mi się wyprzedzić Roiego.
- Przegrasz matole! - krzyknęłam, lecz Yaqui nie dała za wygraną tak łatwo. Zaraz znowu się zrównałyśmy a później wraz z Roim nas wyprzedziła, co dało jej zwycięstwo w wyścigu.
- Ha Ha i kto tu jest matołem?- zaśmiała się dziewczyna klepiąc Roiego.
- Byłam tak blisko, że jeszcze 100 metrów i to ja bym wygrała.
- Oj szczerze w to wątpię- odparła z przekąsem Yaqui i zaczęłyśmy się wykłucać od razu kierując się na drogę powrotną. Za 5 minut wjechałyśmy do lasu, więc ruszyłyśmy żwawym kłusem. Wybrałyśmy trasę z licznymi pagórkami, aby wyrobić im mięśnie. Jechałyśmy kłusem cała drogę przez las i dopiero na łące przeszłyśmy do stępa. Kuce były całe spocone.
- Nieźle je zmęczyłyśmy- stwierdziła Yaqui.
- Może Roi nie będzie miał tak dużo energii na jutrzejsze skoki- odparłam.
- Oj nie wydaje mi się- przyjaciółka zaśmiała się. Robiło się coraz ciemniej, jednak po kilku minutach dojechałyśmy do stajni.

Rozsiodłałyśmy konie i wytarłyśmy do sucha. Wyczyściłyśmy kopyta a na koniec dałyśmy tradycyjnie smakołyki. Same natomiast poszłyśmy szykować kolację dla koni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz